....
Komentarze: 0
minelo kilka chwil... kilka dlugich chwil i ciagle jest tak samo - tak samo niedobrze jak wczoraj i przedwczoraj, i przed, przed rowniez... wlasciwie nie wiem co jest grane, a grane jest cos na pewno - nie rozumiem tych lekow rodzacych sie w kazdej minucie w mojej duszy i nie rozumiem tego pesymizmu i totalnego zobojetnienia na wszystko co jest wokol... nawet nie potrafie byc mily - chociaz bardzo tego chce i potrzebuje takim byc, to jakis glos z wnetrza usilnie wmawia mi, ze to zbedne, niedocenione i nieuchronnie prowadzi do... zaciesniania kontaktow miedzyludzkich. owszem miewalem takie zaczatki indyferentnych postaw, ale nigdy na taka skale i nigdy tak dlugo. najbardziej ciesze sie z mojego pomyslu na przeleniuchowanie 3/4 dnia... to moj cel w ostatnich dniach... przelezec, przeczekac - maksymalnie naciagnac czas w te miejsca, gdzie naciagnac mozna go. z jednej strony bardzo mi to ciazy, z drugiej bardzo mi pasuje. w sumie jest to jakis obraz mnie, ktory od zawsze w sobie staram sie skasowac i nie dopuszczam do jego rozrostu. a teraz... on rzadzi mna i zaczyna mi sie to podobac. jesli nie wyhamuje to czy mozliwa jest jakas katastrofa... moze? a moze to tylko osme wcielenie mojego matrixa i jak juz sie wykoncze - wszytko rozpocznie sie od poczatku... totalna bzdura. co trwozy mnie najbardziej? swiadomosc, ze wszystko co poukladane i zdawaloby sie na trwale osadzone na fundamentach zycia, nagle zacznie sie przewracac i zmusi mnie w rezultacie do zmian... a ja juz sie nie chce zmieniac, nawet nie wiem czy jeszcze potrafie... tzn. na pewno potrafie, ale nie wiem czy z pozytywnym zakonczeniem...
end.
Dodaj komentarz